Czasami pewne rzeczy lepiej widać z oddalenia. Wyjechałam więc na kilka dni do mojej oazy spokoju, na Podlasie. Pod opiekuńczymi skrzydłami mamy i siostry poczułam się nieznacznie lepiej. Potrzebowałam oddechu, dystansu, schronienia, aby poukładać sobie to, co się wydarzyło. I obmyślić plan działania na najbliższą przyszłość.
A było o czym myśleć. Byłam jak żywa otwarta rana, która nie może się zabliźnić. Ciągły płacz, wszechogarniający lęk, wstyd i poniżenie, poczucie porażki. Tak przecież kochałam! Oddałam całą siebie. Zostałam z niczym.
To był fatalny dzień. Najlepiej pamiętam swój płacz. I informację, że odchodzi. Do niej. Że nigdy tak nie kochał…
Mój wyjazd był próbą ratowania samej siebie. Już nie miałam pomysłu, co ze sobą zrobić. Jak się okazało, była to najlepsza możliwa decyzja. Dopiero tam dopadła minie myśl, o śmieszności tego, co robię. Czekałam jak wierny pies na telefon, sms, jakiś znak od Niego. I przyszedł ten moment, gdzie zobaczyłam siebie z boku, jak walczę ze sobą: zadzwonić, nie zadzwonić, napisać, nie napisać – miotałam się, jak tygrys w klatce. Uderzyło mnie też to, jak nic nie warta czuję się bez Niego. I to przelało czarę goryczy.
Powiedziałam sobie dość. Nie może tak być, że bez Niego mnie nie ma. Nie może tak być, że to Jego obecność jest wyznacznikiem mojej wartości, jako kobiety. Postanowiłam, puszczam Go wolno. Niech idzie i będzie szczęśliwy.
Oczywiście nie spowodowało to, że w jednej chwili skończyła się moja żałoba po związku. Było mi po prostu łatwiej. Miałam się do czego odwołać. Miałam przed sobą cel – poczuć w pełni swoją wartość. Zaczęłam od wizyty u psychologa, potem były różne warsztaty, na których mierzyłam się z własnym obrazem siebie, zdobywałam nowe umiejętności. Dużo czytałam i testowałam proponowane techniki, ćwiczenia.
Dziś jestem wdzięczna za to doświadczenie rozstania. Wiele się o sobie nauczyłam. Wbrew pozorom zapoczątkowało ono w moim życiu proces zmiany. Zaczęłam patrzeć na siebie i myśleć o sobie w zupełnie inny sposób. Czuję, że mam w sobie oparcie. Wiem, że poradzę sobie w najtrudniejszych sytuacjach. Wiem, że jestem wartościową osobą, taka jak jestem, bez żadnych dodatkowych warunków.